O: Placówka ta miała swoją podchorążówkę. Podchorążówka to byli tacy młodzi, którzy chodzili do gimnazjum albo do szkoły średniej i w Borowicy była tamta szkoła podchorążych i ojciec tam miał zajęcia z tymi młodymi. Także jeden z tych przez przypadek został zatrzymany przez granatowych policjantów i ze sobą miał broń. Ale jak to się stało to dzisiaj trudno określić i przewieziony został na posterunek do Pawłowa, miał być na drugi dzień odwieziony do Chełma do żandarmerii niemieckiej. Próbowano… Jakby zapadła decyzja, że trzeba go odbić, bo rodzina tego młodzieńca chciała jakoś ratować go, no to nie zgadzano się w placówce tutaj na żadne, bo posterunek był, budynek ten do dzisiaj jest, przedwojenny posterunek policji, a później policji granatowej w Pawłowie. I jak go przewozili tą drogą do Chełma furmanką i granatowy policjant, który go przewoził, no to wyrok, został ukarany, zastrzelony został i ten młody chłopak oddany rodzicom, ale musiał natychmiast gdzieś się ukrywać. A po wojnie kilkakrotnie była wizja lokalna, bo tam w Pawłowie jest pochowany ten policjant Chlebowicz, jak tylko się wchodzi tutaj na cmentarz. To jest po lewej, zaraz za tym parkanem po prawej stronie rodzice, bo on pochodził z Włodawy, rodzice mu wystawili taki pomnik. O tyle Pawłów był taką można powiedzieć miejscowością, bo do 1869 roku były prawa miejskie Pawłowa. Za udział w Powstaniu Styczniowym car zabrał dekretem prawa miejskie dla Pawłowa i już Pawłów nigdy nie odzyskał praw miejskich. I jak ja z dzieciństwa pamiętam, to była taka kapliczka, tam dużo kości było w tej kapliczce. A to właśnie były tych z Powstania Styczniowego, którzy podbici pod Korybutową Wolą zginęli, to tutaj pochowano i pod Fajsławicami również i stąd tyle zwłok. Natomiast w Pawłowie nie było żadnego dworu, tylko był w Siedliszczu, to ród Węgleńskich. I ten cały ród Węgleńskich jest tutaj pochowany w Pawłowie. I jeden z tych Węgleńskich w latach osiemdziesiątych był rektorem Uniwersytetu Warszawskiego. I ten budynek, który jest Węgleńskich, to teraz jest liceum tam, ale to w Siedliszczu ten stary budynek rodu Węgleńskich. Drugi jest w Mogielnicy dwór. Następny dwór to był w Krzywowoli. Dookoła Pawłowa te, które były. No i ten w Rejowcu, to kiedyś to nie była ta część to się nie nazywała Rejowiec tylko Stajnie i Stajnie Morawskich. Nie wiem, czy Panu mówił Andrzej Kosz, że z jego rodu to jest, taki był Kosz, który jak wybuchła ta rewolucja 1905-1907, odnośnie walki o język polski, no to Pawłów był taką miejscowością, gdzie najbardziej strajkowano, żeby Język Polski był w urzędzie, w szkole. I ten jeden z koszów to po sąsiedzku na górce, koło stacji CPN-u jest taka tutaj w Pawłowie kapliczka, ona już wiekowa, to wyjął tego Nepomucena, można powiedzieć świętego prawosławnego i on był z drewna taki zrobiony, figura taka była z drewna i tę figurę do tej rzeczki, bo to była dość szeroka rzeczka, która wtedy przepływała, Giełczew [00:05:24] rzeczka i tak. – I płyń sobie – do tego świętego tak powiedział, ale ktoś do tych władz carskich doniósł do żandarmów, a najczęściej to, w jaki sposób? Najczęściej jak w karczmie tam niektórzy wypili, to sobie powiedzieli, że ten kosz tego świętego prawosławnego spławił. No i jego aresztowano i już nie wrócił z Syberii. No i tak później mówiono cały czas, że ten właśnie incydent tak przykro się zakończył. No a tajne nauczanie się tak odbywało, powszechne tutaj w Pawłowie, że te dzieci umiały czytać, pisać, bez problemu. W 1918 roku jak odzyskała Polska niepodległość, to te dzieci już tak chodząc do szkoły, to już przychodząc umiały czytać i pisać. A tutaj jeszcze jedną taką ciekawostkę Panu powiem. Nie wiem, czy Panu mówił ktoś, że jeszcze do połowy lat siedemdziesiątych, jeszcze do tego okresu, że w okresie przedwojennym i powojennym to była jedyna miejscowość na serio, gdzie praktycznie wszyscy w brydża grali. Czy Pan w to uwierzy, że zwykły robotnik, który tam pracował w cementowni przychodzi, siada do domu kultury jeszcze, zagrał jedną partyjkę i szedł dopiero do domu albo wieczorem. Te waciaki zostawiał, w każdym domu wszyscy w brydża grali. Coś niespotykanego.
B: Tak.
O: Kiedyś Andrzej chciał wrócić do tej tradycji ponownie, bo Zwoliński, ten o którym wspomniałem kapitan Janusz, który został skazany na karę śmierci i w Olsztynie czekał na wyrok, a właściwie nie w Olsztynie tylko… Przez sąd w Olsztynie skazany, a w Barczewie… Również Koch, ten Niemiec tam słynny siedział razem, zbrodniarz ten niemiecki. No to on przed wojną i jego żona Helena i taki był młody chłopak, który ze swoim jakimś kuzynem przybyli do Pawłowa w siedemnastym roku w czasie rewolucji październikowej, to oni z Petersburga bryczką uciekając tutaj się osiedlili. I on też tak, zapomniałem jak on się nazywał już ten… I [00:08:35] wszyscy się uczyli grać w brydża. Ja mam tutaj tyle talii kart, bo jeszcze jak przyjeżdżam, teraz dość dużo mieszka w różnych częściach Polski i tu już nie przyjeżdża, tu już teraz nikt nie gra. No jeszcze tak jak przyjeżdżają do mnie znajomi z Lublina, tu z Rejowca kilku, którzy stąd się wywodzą, no to w brydża. No, co innego w wodza, w 66, nie, w tysiąca. Ale w brydża no to nagminnie wszyscy grali. Jeszcze taki jeden był kiedyś listonoszem, taki Lutek, [00:09:18], to jak licytował to ja byłem zdziwiony, bo to w większości po studiach jak sobie przyjeżdżali albo ze szkoły średniej, a on [00:09:30] cztery czy pięć, nie, chyba gdzieś z pięć lat szkoły podstawowej, ale jego rodzice nie dbali o to, żeby się dalej uczył, ale do kart to miał wybitne zdolności i tak wspaniale jak rozgrywał, licytował, że zawsze zdziwieni byliśmy, skąd taką miał intuicję. Ale to wynikało z jego inteligencji, że tak… A tu mieszka teraz on, nieraz się spotyka, ja mówię – Lutek, może byśmy kiedyś zagrali partyjkę w brydża? – A ty myślisz, że zapomniałem? Gram.
B: Tak.
O: Kiedyś Andrzej chciał wrócić do tej tradycji ponownie, bo Zwoliński, ten o którym wspomniałem kapitan Janusz, który został skazany na karę śmierci i w Olsztynie czekał na wyrok, a właściwie nie w Olsztynie tylko… Przez sąd w Olsztynie skazany, a w Barczewie… Również Koch, ten Niemiec tam słynny siedział razem, zbrodniarz ten niemiecki. No to on przed wojną i jego żona Helena i taki był młody chłopak, który ze swoim jakimś kuzynem przybyli do Pawłowa w siedemnastym roku w czasie rewolucji październikowej, to oni z Petersburga bryczką uciekając tutaj się osiedlili. I on też tak, zapomniałem jak on się nazywał już ten… I [00:08:35] wszyscy się uczyli grać w brydża. Ja mam tutaj tyle talii kart, bo jeszcze jak przyjeżdżam, teraz dość dużo mieszka w różnych częściach Polski i tu już nie przyjeżdża, tu już teraz nikt nie gra. No jeszcze tak jak przyjeżdżają do mnie znajomi z Lublina, tu z Rejowca kilku, którzy stąd się wywodzą, no to w brydża. No, co innego w wodza, w 66, nie, w tysiąca. Ale w brydża no to nagminnie wszyscy grali. Jeszcze taki jeden był kiedyś listonoszem, taki Lutek, [00:09:18], to jak licytował to ja byłem zdziwiony, bo to w większości po studiach jak sobie przyjeżdżali albo ze szkoły średniej, a on [00:09:30] cztery czy pięć, nie, chyba gdzieś z pięć lat szkoły podstawowej, ale jego rodzice nie dbali o to, żeby się dalej uczył, ale do kart to miał wybitne zdolności i tak wspaniale jak rozgrywał, licytował, że zawsze zdziwieni byliśmy, skąd taką miał intuicję. Ale to wynikało z jego inteligencji, że tak… A tu mieszka teraz on, nieraz się spotyka, ja mówię – Lutek, może byśmy kiedyś zagrali partyjkę w brydża? – A ty myślisz, że zapomniałem? Gram.
Podobne wpisy
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 2
Opowieść o placówce wojskowej AK w Pawłowie.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 1
Opowieści z czasów wojny i okupacji o Pawłowie i okolicach.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 3
Ciąg dalszy opowieści o Pawłowie i okolicach w czasach wojny.
- Opowiada: Jadwiga Kusiak. Fragment rozmowy - 1
Opowieść o życiu kulturalnym dawnej wsi, wspomnienia z dzieciństwa w…