W czasie bombardowania Pawłowa 24 kwietnia 1944 roku, to u sołtysa w tych zabudowaniach, jego syn był odpowiedzialny za amunicję i wszyscy mieszkańcy mówili, że jak tam się rozerwały te granaty, ta amunicja, to mówili, że większy strach to powodowało, aniżeli samo bombardowanie. A u sołtysa nikt z Niemców nie szukał, a Sołtys nie wiedział, że jego syn pod takim specjalnie zbudowanym schronem po stodołą, także było to przemyślane i to tak naprawdę. Rozmawiałem, był później razem z ojczulkiem… Nie, wcześniej był, jako zakładnik, bo było ich czterdziestu kilku, byli zakładnikami na Majdanku w obozie koncentracyjnym. Także do dzisiaj się tak zastanawiam, że trzech wiedziało, kim jest ojciec, a mogli pójść do komendantury tam i zostać zwolnieni jakby tylko powiedzieli, że jeden wśród nich, kim jest. I ojciec [00:01:37], ale to jest, co znaczy przysięga, co to znaczy honor. Żaden z tych zakładników, bo było, co jakiś czas gdzieś, raz tylko, co dziesiątego rozstrzeliwano. Pierwszy raz to jak dokonano takiej masakry, kilku rozstrzelano od razu. W Trawnikach, jak ich aresztowano w Pawłowie tych mężczyzn pięćdziesięciu, przewiezieni zostali, do Trawnik. Ale zdziwiony, dlaczego dotarli. Dlatego że przywożeni byli z Czech bardzo ci zamożni Żydzi do Trawnik, na terenie tej miejscowości był taki obóz mały i tutaj cały czas tłumaczono Żydom czeskim, że jadą na wschód, że wszystko mają przygotowane, jak jeszcze minęli Lublin to już wiedzieli, że im nic nie grozi. My im wszyscy, tej ludności żydowskiej kazano wyjść, żeby się odświeżyć, bo jadą dalej, no i tym pociągiem [00:03:02] takimi przywieziono. A później porozdzielano – dzieci oddzielnie, kobiety oddzielnie. A ci z Pawłowa to musieli wynosić wszystko z tych wagonów i sortować, a żeby nikt nic nie wziął, od razu kilku z nich rozstrzelali Niemcy. Każdy wolał niczego nie dotykać, tylko jak kazali sortować Niemcy, no to sortowali to wszystko. A tych podzielili na grupki mniejsze, od razu straszna rozpacz była tej ludności, no bo faktycznie już się wtedy zorientowali. A to całe bogactwo, jakie najbogatsi mieli zabrać ze sobą i byli przekonani, że nic im nie grozi, a tutaj taka tragedia ich. A z kolei przywożono żołnierzy tych radzieckich, to ich wiązano drutem takim kolczastym po czterech i siedzieli, żeby do tyłu ręce mieli. Tu w Trawnikach na terenie też tego obozu, żeby nic nie dotykali żywności żadnej, bo tak to trawę zrywali, żeby coś zjeść. Później zobaczyli ci nasi, którzy zostali wysłani na Majdanek, jak wspomniałem ojczulek 36 kilogramów miał wagi jak opuszczał po kilku miesiącach, po ile tam, pół roku czasu. No a później ważył prawie około setki. Ale tu był taki burmistrz Zommer, Austriak, który po pierwszej wojnie światowej został tutaj w Pawłowie i od był burmistrzem i on właśnie jeździł i kupował zakładników. Ludzie przynosili jemu to, co potrzeba było, żeby Niemcy za jakąś sumę zwolnili, także w większości ci zakładnicy Pawłowiacy ocaleli.
Podobne wpisy
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 2
Opowieść o placówce wojskowej AK w Pawłowie.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 1
Opowieści z czasów wojny i okupacji o Pawłowie i okolicach.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 4
Ciąg dalszy opowieści o Pawłowie.
- Opowiada: Jadwiga Kusiak. Fragment rozmowy - 1
Opowieść o życiu kulturalnym dawnej wsi, wspomnienia z dzieciństwa w…