Czym była szkoła wiejska? To był ośrodek kultury. To było coś bardzo ważnego. Na przykład to jeszcze przede mną, bo później już były telewizory, to już można było pogapić się troszkę w ekran.
A przedtem trzeba było jakąś rozrywkę ludziom zapewnić, więc w szkole urządzano przedstawienia. Dzieci przygotowywały jakieś tam wierszyki, czy na przykład „Awantura o Basię” pamiętam mieliśmy taką sztukę, nawet wyjeżdżaliśmy do sąsiedniej wsi. Ludzie, to znaczy dzieci przygotowywały jakiś tam występ, a występów było sporo.
Pierwszego września to było rozpoczęcie, uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Tutaj w tej szkole było pięć klas podstawówki. Potem były cztery klasy, a potem były trzy, a dzieci już te inne odchodziły do rejowca, ale ciągle jeszcze ta szkoła istniała. I te uroczystości, a więc 1 września rodzice przychodzili z dziećmi odświętnie ubrani jedni i drudzy, rozpoczęcie roku szkolnego.
Potem był koniec września, bo to moje czasy, rocznica, wrzesień miesiącem warszawy. I w ciągu miesiąca już było pod kątem tej uroczystości, że dzieci uczyły się piosenek, wierszyków. No może jakaś tam inscenizacja była. Też rodzice przychodzili, siadali sobie czy ustawiali się, jak było więcej osób i uczestniczyli w tym święcie.
Potem 12 października był dzień Wojska Polskiego. Niech sobie, kto chce mówi, co chce, czy to było zwycięstwo czy klęska, ale to było zwycięstwo. Stara pamiętająca czasy wojny nauczycielka Panu to stwierdza. To było zwycięstwo.
To, co się później stało, to już inna sprawa, ale samo to wypędzenie tych Niemców, bo ja pamiętam czasy niemieckie, bo jestem z 37 roku i później jak przyszli Rosjanie, może miałam to szczęście, że nie zetknęłam się z tym, no z tym draństwem tego rosyjskiego wojska, bo ja ich znam tylko, jako zwycięzców.
Pamiętam, w wojsku rosyjskim uczestniczyli chłopcy szesnastoletni i to pamiętam. Szli, szesnastolatek jest czasem wyrośnięty, a czasem jest, jaki jest, z karabinem i mówi mój tata – słuchaj chłopaku, co ty tu robisz z tym karabinem? Przecież ten karabin ciągnie się za tobą po ziemi. A on po rosyjsku mówi – to nic, że ja mały jestem, ale jak jest duży to Niemiec go wypatrzy i zastrzeli, a ja jestem mały, pod miedzę się schowam i ja będę do niego strzelał, a nie on będzie do mnie strzelał.
I wie Pan, to stare pokolenie, może w miastach, może w innych środowiskach, może narobili dużo źle, bo gdyby nie narobili, to by nie było tyle żalu, tyle goryczy, ale ja mówię tylko swoje wrażenia właśnie takie, że tych Niemców się wypędzało.
Bo na przykład w czasie wojny Niemcy robili w ten sposób, że nad jakąś miejscowością to najczęściej te małe miasteczka, był, to się nazywało [00:05:14]. Po prostu dzisiejszy burmistrz, tylko że to był Niemiec. Potrafił wsiąść do samolotu i latać nad jakąś miejscowością i jeżeli zobaczył poruszających się na polach ludzi, to strzelał. I pewnego dnia to się skończyło, ci Niemcy właśnie, którzy [00:05:48] tego też Pan nie pamięta, były takie trzyosobowe motocykle, w tej chwili chyba już w ogóle… A nie, nie, jeszcze czasem gdzieś można stary ten zobaczyć.
B: Z koszem, tak.
O: Młody człowiek w hełmie, w okularach, siedział na tym motocyklu, rękawy zatoczone, tak pamiętam Niemców, tych właśnie jeżdżących.
Dwóch siedzi, jeden z tyłu, drugi obok i jak tylko wjechali na przykład do jakiegoś miasteczka, do jakiejś wsi, to tak pryskało wszystko, ludzie znikali na ulicy, bo nie wiadomo, czego można było się po nich spodziewać, bo ten prowadzi motor, ale ci dwaj są luźno i czemu nie mógłby strzelić i człowieka unieszkodliwić?
I potem wie Pan, to wszystko się skończyło [00:07:00] samolotu, to znaczy warkot samolotu został mi do dzisiaj, że jeszcze jak leci ten z Depułtycz, bo tutaj lotnisko jest, to widzi się go, bo niedaleko, ale jak leci tak bardzo wysoko, to się przypomina te bombowce, które latały, żeby zrzucić bombę tam, gdzie się najbardziej tego nikt nie spodziewał. I ten bziuk został. Mówią, że z tych czasów można wyrosnąć. Nie. Syryjczycy zostaną inwalidami już na długie pokolenia, dopóki będą pamiętali tę wojnę, to dotąd będą inwalidami. Nie wraca się do spokojnej sielankowej wartości życia.
A przedtem trzeba było jakąś rozrywkę ludziom zapewnić, więc w szkole urządzano przedstawienia. Dzieci przygotowywały jakieś tam wierszyki, czy na przykład „Awantura o Basię” pamiętam mieliśmy taką sztukę, nawet wyjeżdżaliśmy do sąsiedniej wsi. Ludzie, to znaczy dzieci przygotowywały jakiś tam występ, a występów było sporo.
Pierwszego września to było rozpoczęcie, uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Tutaj w tej szkole było pięć klas podstawówki. Potem były cztery klasy, a potem były trzy, a dzieci już te inne odchodziły do rejowca, ale ciągle jeszcze ta szkoła istniała. I te uroczystości, a więc 1 września rodzice przychodzili z dziećmi odświętnie ubrani jedni i drudzy, rozpoczęcie roku szkolnego.
Potem był koniec września, bo to moje czasy, rocznica, wrzesień miesiącem warszawy. I w ciągu miesiąca już było pod kątem tej uroczystości, że dzieci uczyły się piosenek, wierszyków. No może jakaś tam inscenizacja była. Też rodzice przychodzili, siadali sobie czy ustawiali się, jak było więcej osób i uczestniczyli w tym święcie.
Potem 12 października był dzień Wojska Polskiego. Niech sobie, kto chce mówi, co chce, czy to było zwycięstwo czy klęska, ale to było zwycięstwo. Stara pamiętająca czasy wojny nauczycielka Panu to stwierdza. To było zwycięstwo.
To, co się później stało, to już inna sprawa, ale samo to wypędzenie tych Niemców, bo ja pamiętam czasy niemieckie, bo jestem z 37 roku i później jak przyszli Rosjanie, może miałam to szczęście, że nie zetknęłam się z tym, no z tym draństwem tego rosyjskiego wojska, bo ja ich znam tylko, jako zwycięzców.
Pamiętam, w wojsku rosyjskim uczestniczyli chłopcy szesnastoletni i to pamiętam. Szli, szesnastolatek jest czasem wyrośnięty, a czasem jest, jaki jest, z karabinem i mówi mój tata – słuchaj chłopaku, co ty tu robisz z tym karabinem? Przecież ten karabin ciągnie się za tobą po ziemi. A on po rosyjsku mówi – to nic, że ja mały jestem, ale jak jest duży to Niemiec go wypatrzy i zastrzeli, a ja jestem mały, pod miedzę się schowam i ja będę do niego strzelał, a nie on będzie do mnie strzelał.
I wie Pan, to stare pokolenie, może w miastach, może w innych środowiskach, może narobili dużo źle, bo gdyby nie narobili, to by nie było tyle żalu, tyle goryczy, ale ja mówię tylko swoje wrażenia właśnie takie, że tych Niemców się wypędzało.
Bo na przykład w czasie wojny Niemcy robili w ten sposób, że nad jakąś miejscowością to najczęściej te małe miasteczka, był, to się nazywało [00:05:14]. Po prostu dzisiejszy burmistrz, tylko że to był Niemiec. Potrafił wsiąść do samolotu i latać nad jakąś miejscowością i jeżeli zobaczył poruszających się na polach ludzi, to strzelał. I pewnego dnia to się skończyło, ci Niemcy właśnie, którzy [00:05:48] tego też Pan nie pamięta, były takie trzyosobowe motocykle, w tej chwili chyba już w ogóle… A nie, nie, jeszcze czasem gdzieś można stary ten zobaczyć.
B: Z koszem, tak.
O: Młody człowiek w hełmie, w okularach, siedział na tym motocyklu, rękawy zatoczone, tak pamiętam Niemców, tych właśnie jeżdżących.
Dwóch siedzi, jeden z tyłu, drugi obok i jak tylko wjechali na przykład do jakiegoś miasteczka, do jakiejś wsi, to tak pryskało wszystko, ludzie znikali na ulicy, bo nie wiadomo, czego można było się po nich spodziewać, bo ten prowadzi motor, ale ci dwaj są luźno i czemu nie mógłby strzelić i człowieka unieszkodliwić?
I potem wie Pan, to wszystko się skończyło [00:07:00] samolotu, to znaczy warkot samolotu został mi do dzisiaj, że jeszcze jak leci ten z Depułtycz, bo tutaj lotnisko jest, to widzi się go, bo niedaleko, ale jak leci tak bardzo wysoko, to się przypomina te bombowce, które latały, żeby zrzucić bombę tam, gdzie się najbardziej tego nikt nie spodziewał. I ten bziuk został. Mówią, że z tych czasów można wyrosnąć. Nie. Syryjczycy zostaną inwalidami już na długie pokolenia, dopóki będą pamiętali tę wojnę, to dotąd będą inwalidami. Nie wraca się do spokojnej sielankowej wartości życia.
Podobne wpisy
- Opowiada: Jadwiga Kusiak. Fragment rozmowy - 2
Ciąg dalszy wspomnień z dzieciństwa w czasach wojny i okupacji.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 2
Opowieść o placówce wojskowej AK w Pawłowie.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 1
Opowieści z czasów wojny i okupacji o Pawłowie i okolicach.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 4
Ciąg dalszy opowieści o Pawłowie.