Nie było takiej drugiej placówki, która by miała tyle broni, co w Pawłowie. Skąd tyle broni? Po pierwsze, że był ksiądz taki Szczepański tutaj w Pawłowie, pochodził z Galicji, ale miał, ja nie wiem, na jakiej to zasadzie, że ci żołnierze węgierscy, którzy byli w Chełmie, mieli cały kontakt z tym księdzem. I oni byli tak wygłodniali i tak chcieli troszeczkę się odżywić, że z Chełma przywozili broń, sprzedawali w Pawłowie na tyle tej placówki.
I taka była ustalona ta, że na przykład MP, ten niemiecki karabin maszynowy, no to za niego z dwoma magazynkami żądali dziesięć kilogramów szynki. To wie Pan, nie to, że to mało. Przygotowałem się może kilkakrotnie, żeby napisać o tej broni. Dlaczego? Dlatego, że ksiądz Szczepański, który był bardziej można powiedzieć [śmiech] partyzantem aniżeli księdzem. Bo on brał udział we wszystkich tych takich ważnych akcjach i miał kazanie. Ojczulek był w kościele, cały czas patrzy na niego i kazanie ma takie, że do niego się zwraca. Nawet był zdziwiony, co się dzieje – czy ma wyjść z kościoła, uciekać? Czy coś się stało? Skończyła się msza i ojciec poszedł do zakrystii i pyta się tego księdza – o co chodzi, co się stało? A on mówi – nic się nie stało, idź tam na plebanię, to ja za chwilę dojdę. Idź, ja przyjdę, bo tam jeszcze kilka takich spraw miałem. Wszedł ojczulek na tę plebanię, siedzi trzech żołnierzy i już nie miał szans na to, żeby uciekać. Ale jakiś taki dziwny język, którego nie znał wcale, wcale na niego nie zwracają uwagi żadnej, a gosposia księdza mówi do ojca po imieniu – słuchaj, poczekaj, zaraz tutaj załatwicie sprawy.
A oni sobie nadal rozmawiają. Bo tak niemiecki to on raczej znał, a tego nie znał węgierskiego. I za chwilę przychodzi ksiądz, no i mówi – no to robimy teraz interes – a oni w workach takich [śmiech] broń, bo sami także kradli Niemcom tę broń. A że w linii prostej kiedyś drogą tą lubelską szosą się nie udawano do Chełma, tylko tą drogą, którą Pan teraz jechał, to jest tą drogą do Podgórza i do Chełma.
Handel się odbywał, że jak było zebranie, takie można powiedzieć zebranie, wszyscy się musieli stawić koło Gołębia, właściwie bardziej od tej strony Borowicy, jakby przez wybuchem powstania – przecież wybuchło Powstanie Warszawskie – i mieli wszyscy po tym, prawda, [00:03:26] tej całej kompanii uzbrojonych super, ale dostali wiadomość, że nikt nie wydostanie się, bo Rosjanie tak już od strony Lublina wszędzie kontrolują każdej nocy i z tej 27 Wołyńskiej jak już zaczęli ich rozbrajać koło Parczewa, Lubartowa i w Lublinie, tak zapadła decyzja, że natychmiast złożyć broń, każdy ten, kto ma swój pseudonim i tak dalej, to ma gdzieś znaleźć takie miejsce albo gdzieś się przenieść. Stąd ojciec się przeniósł do Lublina, bo miał tę kartę na nazwisko Malinowski.
Ta broń, ten arsenał to było nie tak jak komuś się wydawało, że… Broń służyła tylko do akcji. W innym miejscu całkowicie była broń, w innym miejscu amunicja, w innym miejscu granaty także. A osoby odpowiedzialne tylko wydawały na polecenie na daną akcję, po akcji od razu trzeba było oddawać broń. Także to jest można powiedzieć uzupełnieniem większym tej broni, to było rozbrojenie w Siedliszczu posterunku żandarmerii. Nie wiem, czy Pan o tym wie. To jest ciekawe i to bardzo dobrze, że jeżeli Pan to gdzieś kiedyś przekaże. Otóż jeden tutaj z żandarmów, który był razem w tym posterunku, był granatowym policjantem, nazywał się Kobak. Był zaprzysiężonym żołnierzem Armii Krajowej i wysłany do… I ten czerwony taki budynek, taki, on chyba został, jak się w rynku jest, to jak się wjeżdża na rynek po lewej stronie posterunek jest, czerwony taki ten budynek był. I w Siedliszczu taki olbrzymi ten [00:05:48], żandarmeria, [00:05:50], wszędzie, ten cały teren żandarmi ci niemieccy penetrowali.
I wie Pan, była taka sytuacja, że trzeba było jednej nocy zdobyć ten posterunek i zniszczyć w gminie wszystkie dokumenty, w gminie, które Niemcy przygotowali na roboty przymusowe do Niemiec. Następną partię, bo to już prawie koniec wojny. Na hasło, kiedy dwoma furmankami się tam udali, jedna grupa z księdzem i z sekretarzem gminy Bobko miała zniszczyć dokumenty wszystkie, a ten sekretarz gminy to o tyle Panu powiem taką ciekawą rzecz, że był to wujek Ryszarda Kapuścińskiego. I Ryszard Kapuściński tu przyjeżdżał do swojego wuja do Pawłowa.
I stąd Dom Kultury nosi imię Kapuścińskiego Ryszarda. I Pani Alicja często przyjeżdża i ich córka ta, co mieszka w Kanadzie. I ta jedna grupa [00:07:08] cały czas dokumenty, a druga grupa miała opanować ten budynek. Ale jak opanować, skoro worki z piaskiem, siatki, nie można rzucić granatów, nic. CKM duży, który nie miał jednej takiej nóżki uszkodzonej, na tych workach. I wieczorem jeden miało otworzyć drzwi od środka ten granatowy policjant. Jak zapukał do tych drzwi, tam jeden z tych biorących udział, bo ich było tam kilkunastu, którzy brali udział i mieli do środka się dostać.
No to hasło, pyta się – kto? – to on powiedział – Czyrek. A Czyrek takie pospolite tam było nazwisko w Siedliszczu i ten otworzył tę zasuwę i drzwi. I pierwszy właśnie wbiegł do środka, to był także żołnierz z 39 roku, był Ułanem takim, ten, o którym wspomniałem, co strzelał do… brał udział w zamachu na tego pułkownika [00:08:19], znaczy majora. No to podczas odprawy on się zgłosił, ten Nakielski Jan. On był również żołnierzem Kedywu. [00:08:34] ten, który pierwszy wpadnie do środka to zginie, no bo to normalna rzecz, że przecież strzelaliby Niemcy. Ale oni siedzieli, broń czyścili, spodnie z szelek opuścili i sobie rozmawiali, a ci wpadli do środka to ani bez żadnego strzału, nic, tylko od razu wszystkich związali, kneblowanie ust. Dlaczego? Żeby nie było później, no ludność cywilna, żeby nie ucierpiała.
Bo Niemcy strasznie uderzali w ludność cywilną. I ich tutaj zabrali i też zabrali ten CKM, zabrali mnóstwo tej broni i właśnie ta broń do dzisiaj nie jest… i tyle ekip przyjeżdża do Pawłowa. I ci zbieracze broni wiedzą o tym, że ona gdzieś jest, tu na terenie Pawłowa, ale jedyna osoba, bo na przykład ja kiedyś pytałem ojczulka – tato, nie wiesz, co z tą bronią? On mówi – słuchaj, ja poszedłem w lipcu do tej II Armii, wróciłem w 46 roku. Nikt nikogo nie zna. Ale to już dawno ta broń wcześniej była… Rozmawiałem nawet z tym [00:09:54], który tutaj jest, bo on mówi, że część broni w studni koło jego domu znaleziono ileś lat po wojnie, ale tej broni nie znaleziono. Natomiast jedyny, który zabrał tę można powiedzieć tajemnicę, gdzie jest, to był nauczyciel Jańczuk z Pawłowa, który był również w Kedywie i był odpowiedzialny za broń. I on właśnie jak wspomniałem Panu kiedyś, że zmienił nazwisko na Kaczyński, bo miał nauczyciela takiego Kaczyńskiego dokumenty, kenkartę i na Wielkopolsce się osiedlił. Trzy córki miały dokumenty, że się urodziły w Warszawie, bo tu przyjechała ta najmłodsza to cały dzień żeśmy rozmawiali.
No i później sprawdziłem i jest, że urodzona w Pawłowie, ale nikt o tym, te córki, żeby nie wiedziały, żeby coś nie powiedziały, no to Niemcy zaczęli… Urząd Bezpieczeństwa nie mógł odtworzyć, bo tak by szukali nazwisko urodzenia. A później po Powstaniu Warszawskim, jakie dokumenty? Żadne. On był wspaniałym nauczycielem, taki społecznik i zakładał takie szkółki morwy, żeby uprawiać, a później jagodniki [00:11:34] się uczyły, jak hodować. I on do końca życia pod jego nazwiskiem, jako nie Jańczuk tylko Kaczyński. I ta jego córka, obie mieszkają w Poznaniu. Także jakby ktoś tam chciał dotrzeć, my sobie tylko kartki wysyłamy świąteczne, ja do tej najmłodszej. Ale sprawdziłem w księgach parafialnych, kiedy się urodziła, kiedy była ochrzczona w Pawłowie i rodzice chrzestni. Także ta broń do dzisiaj jest. No i [00:12:18] przyjeżdżało tyle osób poszukując w różnych miejscach i do dzisiaj nie jest to odtworzone. Tylko, że te sztuki, szczególnie ten CKM, który miał uszkodzą tę nóżkę taką tą jedną, stał w tym budynku żandarmerii. No a teraz, co się stało z tym Kobakiem, tym granatowym. No to ze sobą na tę akcję przywieziono kurę. Po co? Że oddano dwa strzały w górę, tak, kurzy łepek został wyrwany i tej krwi tak zostało koło tego budynku, że Niemcy go nie szukali, powiedzieli, że go zastrzelili tego granatowego policjanta.
Bo to nie robiono jakichś DNA, takich badań [00:13:13] i tak dalej. I on już po wojnie cały czas przebywał w Lublinie, on był takim księgowym w jakichś spółdzielniach. Kiedyś chciałem z nim porozmawiać, ale to jak już wspomniałem, że trzeba było do kogoś dotrzeć, kto by to poręczył i tak dalej, a ci, którzy służyli w Armii Krajowej, szczególnie w Kedywie, a najbardziej się władza komunistyczna bała ich.
I taka była ustalona ta, że na przykład MP, ten niemiecki karabin maszynowy, no to za niego z dwoma magazynkami żądali dziesięć kilogramów szynki. To wie Pan, nie to, że to mało. Przygotowałem się może kilkakrotnie, żeby napisać o tej broni. Dlaczego? Dlatego, że ksiądz Szczepański, który był bardziej można powiedzieć [śmiech] partyzantem aniżeli księdzem. Bo on brał udział we wszystkich tych takich ważnych akcjach i miał kazanie. Ojczulek był w kościele, cały czas patrzy na niego i kazanie ma takie, że do niego się zwraca. Nawet był zdziwiony, co się dzieje – czy ma wyjść z kościoła, uciekać? Czy coś się stało? Skończyła się msza i ojciec poszedł do zakrystii i pyta się tego księdza – o co chodzi, co się stało? A on mówi – nic się nie stało, idź tam na plebanię, to ja za chwilę dojdę. Idź, ja przyjdę, bo tam jeszcze kilka takich spraw miałem. Wszedł ojczulek na tę plebanię, siedzi trzech żołnierzy i już nie miał szans na to, żeby uciekać. Ale jakiś taki dziwny język, którego nie znał wcale, wcale na niego nie zwracają uwagi żadnej, a gosposia księdza mówi do ojca po imieniu – słuchaj, poczekaj, zaraz tutaj załatwicie sprawy.
A oni sobie nadal rozmawiają. Bo tak niemiecki to on raczej znał, a tego nie znał węgierskiego. I za chwilę przychodzi ksiądz, no i mówi – no to robimy teraz interes – a oni w workach takich [śmiech] broń, bo sami także kradli Niemcom tę broń. A że w linii prostej kiedyś drogą tą lubelską szosą się nie udawano do Chełma, tylko tą drogą, którą Pan teraz jechał, to jest tą drogą do Podgórza i do Chełma.
Handel się odbywał, że jak było zebranie, takie można powiedzieć zebranie, wszyscy się musieli stawić koło Gołębia, właściwie bardziej od tej strony Borowicy, jakby przez wybuchem powstania – przecież wybuchło Powstanie Warszawskie – i mieli wszyscy po tym, prawda, [00:03:26] tej całej kompanii uzbrojonych super, ale dostali wiadomość, że nikt nie wydostanie się, bo Rosjanie tak już od strony Lublina wszędzie kontrolują każdej nocy i z tej 27 Wołyńskiej jak już zaczęli ich rozbrajać koło Parczewa, Lubartowa i w Lublinie, tak zapadła decyzja, że natychmiast złożyć broń, każdy ten, kto ma swój pseudonim i tak dalej, to ma gdzieś znaleźć takie miejsce albo gdzieś się przenieść. Stąd ojciec się przeniósł do Lublina, bo miał tę kartę na nazwisko Malinowski.
Ta broń, ten arsenał to było nie tak jak komuś się wydawało, że… Broń służyła tylko do akcji. W innym miejscu całkowicie była broń, w innym miejscu amunicja, w innym miejscu granaty także. A osoby odpowiedzialne tylko wydawały na polecenie na daną akcję, po akcji od razu trzeba było oddawać broń. Także to jest można powiedzieć uzupełnieniem większym tej broni, to było rozbrojenie w Siedliszczu posterunku żandarmerii. Nie wiem, czy Pan o tym wie. To jest ciekawe i to bardzo dobrze, że jeżeli Pan to gdzieś kiedyś przekaże. Otóż jeden tutaj z żandarmów, który był razem w tym posterunku, był granatowym policjantem, nazywał się Kobak. Był zaprzysiężonym żołnierzem Armii Krajowej i wysłany do… I ten czerwony taki budynek, taki, on chyba został, jak się w rynku jest, to jak się wjeżdża na rynek po lewej stronie posterunek jest, czerwony taki ten budynek był. I w Siedliszczu taki olbrzymi ten [00:05:48], żandarmeria, [00:05:50], wszędzie, ten cały teren żandarmi ci niemieccy penetrowali.
I wie Pan, była taka sytuacja, że trzeba było jednej nocy zdobyć ten posterunek i zniszczyć w gminie wszystkie dokumenty, w gminie, które Niemcy przygotowali na roboty przymusowe do Niemiec. Następną partię, bo to już prawie koniec wojny. Na hasło, kiedy dwoma furmankami się tam udali, jedna grupa z księdzem i z sekretarzem gminy Bobko miała zniszczyć dokumenty wszystkie, a ten sekretarz gminy to o tyle Panu powiem taką ciekawą rzecz, że był to wujek Ryszarda Kapuścińskiego. I Ryszard Kapuściński tu przyjeżdżał do swojego wuja do Pawłowa.
I stąd Dom Kultury nosi imię Kapuścińskiego Ryszarda. I Pani Alicja często przyjeżdża i ich córka ta, co mieszka w Kanadzie. I ta jedna grupa [00:07:08] cały czas dokumenty, a druga grupa miała opanować ten budynek. Ale jak opanować, skoro worki z piaskiem, siatki, nie można rzucić granatów, nic. CKM duży, który nie miał jednej takiej nóżki uszkodzonej, na tych workach. I wieczorem jeden miało otworzyć drzwi od środka ten granatowy policjant. Jak zapukał do tych drzwi, tam jeden z tych biorących udział, bo ich było tam kilkunastu, którzy brali udział i mieli do środka się dostać.
No to hasło, pyta się – kto? – to on powiedział – Czyrek. A Czyrek takie pospolite tam było nazwisko w Siedliszczu i ten otworzył tę zasuwę i drzwi. I pierwszy właśnie wbiegł do środka, to był także żołnierz z 39 roku, był Ułanem takim, ten, o którym wspomniałem, co strzelał do… brał udział w zamachu na tego pułkownika [00:08:19], znaczy majora. No to podczas odprawy on się zgłosił, ten Nakielski Jan. On był również żołnierzem Kedywu. [00:08:34] ten, który pierwszy wpadnie do środka to zginie, no bo to normalna rzecz, że przecież strzelaliby Niemcy. Ale oni siedzieli, broń czyścili, spodnie z szelek opuścili i sobie rozmawiali, a ci wpadli do środka to ani bez żadnego strzału, nic, tylko od razu wszystkich związali, kneblowanie ust. Dlaczego? Żeby nie było później, no ludność cywilna, żeby nie ucierpiała.
Bo Niemcy strasznie uderzali w ludność cywilną. I ich tutaj zabrali i też zabrali ten CKM, zabrali mnóstwo tej broni i właśnie ta broń do dzisiaj nie jest… i tyle ekip przyjeżdża do Pawłowa. I ci zbieracze broni wiedzą o tym, że ona gdzieś jest, tu na terenie Pawłowa, ale jedyna osoba, bo na przykład ja kiedyś pytałem ojczulka – tato, nie wiesz, co z tą bronią? On mówi – słuchaj, ja poszedłem w lipcu do tej II Armii, wróciłem w 46 roku. Nikt nikogo nie zna. Ale to już dawno ta broń wcześniej była… Rozmawiałem nawet z tym [00:09:54], który tutaj jest, bo on mówi, że część broni w studni koło jego domu znaleziono ileś lat po wojnie, ale tej broni nie znaleziono. Natomiast jedyny, który zabrał tę można powiedzieć tajemnicę, gdzie jest, to był nauczyciel Jańczuk z Pawłowa, który był również w Kedywie i był odpowiedzialny za broń. I on właśnie jak wspomniałem Panu kiedyś, że zmienił nazwisko na Kaczyński, bo miał nauczyciela takiego Kaczyńskiego dokumenty, kenkartę i na Wielkopolsce się osiedlił. Trzy córki miały dokumenty, że się urodziły w Warszawie, bo tu przyjechała ta najmłodsza to cały dzień żeśmy rozmawiali.
No i później sprawdziłem i jest, że urodzona w Pawłowie, ale nikt o tym, te córki, żeby nie wiedziały, żeby coś nie powiedziały, no to Niemcy zaczęli… Urząd Bezpieczeństwa nie mógł odtworzyć, bo tak by szukali nazwisko urodzenia. A później po Powstaniu Warszawskim, jakie dokumenty? Żadne. On był wspaniałym nauczycielem, taki społecznik i zakładał takie szkółki morwy, żeby uprawiać, a później jagodniki [00:11:34] się uczyły, jak hodować. I on do końca życia pod jego nazwiskiem, jako nie Jańczuk tylko Kaczyński. I ta jego córka, obie mieszkają w Poznaniu. Także jakby ktoś tam chciał dotrzeć, my sobie tylko kartki wysyłamy świąteczne, ja do tej najmłodszej. Ale sprawdziłem w księgach parafialnych, kiedy się urodziła, kiedy była ochrzczona w Pawłowie i rodzice chrzestni. Także ta broń do dzisiaj jest. No i [00:12:18] przyjeżdżało tyle osób poszukując w różnych miejscach i do dzisiaj nie jest to odtworzone. Tylko, że te sztuki, szczególnie ten CKM, który miał uszkodzą tę nóżkę taką tą jedną, stał w tym budynku żandarmerii. No a teraz, co się stało z tym Kobakiem, tym granatowym. No to ze sobą na tę akcję przywieziono kurę. Po co? Że oddano dwa strzały w górę, tak, kurzy łepek został wyrwany i tej krwi tak zostało koło tego budynku, że Niemcy go nie szukali, powiedzieli, że go zastrzelili tego granatowego policjanta.
Bo to nie robiono jakichś DNA, takich badań [00:13:13] i tak dalej. I on już po wojnie cały czas przebywał w Lublinie, on był takim księgowym w jakichś spółdzielniach. Kiedyś chciałem z nim porozmawiać, ale to jak już wspomniałem, że trzeba było do kogoś dotrzeć, kto by to poręczył i tak dalej, a ci, którzy służyli w Armii Krajowej, szczególnie w Kedywie, a najbardziej się władza komunistyczna bała ich.
Podobne wpisy
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 1
Opowieści z czasów wojny i okupacji o Pawłowie i okolicach.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 4
Ciąg dalszy opowieści o Pawłowie.
- Opowiada: Jerzy Wanarski. Fragment rozmowy - 3
Ciąg dalszy opowieści o Pawłowie i okolicach w czasach wojny.
- Opowiada: Jadwiga Kusiak. Fragment rozmowy - 1
Opowieść o życiu kulturalnym dawnej wsi, wspomnienia z dzieciństwa w…