O: Opowieść o rodzinie Dreckich, ostatnich właścicielach majątku w Krzesimowie. Ostatni dziedzic Krzesimowa nazywał się Kazimierz Drecki. Urodził się 4 marca 1895 roku w Zofijówce. To jest miejscowość w dzisiejszym powiecie łęczyńskim, niedaleko Lublina. Był synem Józefa i Stefanii z Michalewskich. Był z wykształcenia rolnikiem, właścicielem dosyć znaczącej posiadłości należącej na terenie Krzesimowa. Odebrał staranną naukę, dlatego że był przez pewien czas uczniem pierwszego liceum ogólnokształcącego imienia Stanisława Staszica w Lublinie. Potem kontynuował naukę w takiej prywatnej męskiej szkole filologicznej imienia Stanisława Śliwińskiego, tak zwana szkoła lubelska. Potem jeszcze studiował na Akademii Rolniczej. Po zlikwidowaniu Akademii Rolniczej w 1915 roku w związku z przejściem frontu i wkroczeniem na te tereny żołnierzy niemieckich i austrowęgierskich jeszcze uczył się w Moskwie na politechnice, ostatecznie został absolwentem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W czasie, kiedy był uczniem w Moskwie, został zmobilizowany do oddziału samochodowego przy sztabie frontu armii rosyjskiej i ukończył tam szkołę automobilistów. Zresztą w ogóle jednym z pierwszych samochodów, jaki pojawił się tutaj na terenie gminy Mełgiew, to był właśnie samochód Pana Kazimierza Dreckiego. Tutaj jest akurat zdjęcie właśnie. Ale nauczył się kierować można powiedzieć i uprawnienia i te zamiłowania jeszcze z czasu, kiedy służył w armii rosyjskiej. W 1917 roku przeszedł do tworzącej się na terenie Rosji formacji wojskowej, którą kierował generał Józef Dowbór Muśnicki. No tak w ogóle przy okazji, taka tylko dygresja, bardzo ciekawa postać – Dowbór Muśnicki miał dwie córki. Jedna, jako jedyna została zamordowana, jako jedyna kobieta w Katyniu. Była wtedy pilotem. A drugą zamordowali Niemcy. To tak… no może pośrednio wiąże się z tą postacią. Także do czerwca, znaczy od lipca 1917 do czerwca 1918 służył w oddziale Ułanów Krakowieckich i po powrocie do kraju brał udział w rozbrajaniu Niemców. Poza tym był uczestnikiem wojny rosyjsko-sowieckiej, między innymi uczestniczył w odsieczy Lwowa. W 1921 roku zwolniony do rezerwy w stopniu podporucznika, a potem przeniesiony do 24 pułku Ułanów, właśnie tego, który powstał w Kraśniku, którym potem kierował generał Maczek. W 1930 roku kończył kurs samochodowy. W każdym razie trzeba przyznać, że był związany zarówno z okresem pierwszej wojny, jak też i w okresie drugiej wojny też brał udział w walkach w 1939 roku w ósmym [00:04:45] samochodowym w Lublinie. Służył w łączności.
B: I to zdjęcie jest z tego okresu pułku Ułanów?
O: Tak. Ponieważ on był oficerem rezerwy, to zdjęcie, nie mam tutaj dokładnej daty, ale to może być już 39 rok, dlatego że widać tutaj jego syna Włodzimierza Dreckiego, który urodził się 13 kwietnia 1927 roku. Jeśli chodzi o odznaczenia, to był [00:05:24] nagrodzony Krzyżem Walecznych, był również medalem pamiątkowym za wojnę 1918-1921. Poza tym medalem z okazji dziesięciolecia odzyskania niepodległości, no i tak zwany Medal Niepodległości, gdzie teraz jest właśnie taka akcja przypominania postaci oznaczonych tym medalem. To akurat była inicjatywa tego Medalu Niepodległości, żony Piłsudzkiego, Aleksandry ze Szczerbińskich. Bodajże medal, który dostał Kazimierz Drecki miał numer 149, ale nie chciałabym się mylić. Żonaty był z Anną z Wichlińskich z Tuczna. I tutaj widzimy akurat właśnie Annę i Kazimierza Dreckich w czasie wypoczynku nad morzem. Tutaj jest widoczna Anna z córką Krystyną z Dreckich [00:06:34]. Także, no widać po prostu dosyć taką można powiedzieć pogodną, zamożną rodzinę. Właściwie to zdjęcie można uznać chyba, jako dostępne mi ostatnie zdjęcie Kazimierza Dreckiego. W 1939 roku dostał się do niewoli sowieckiej. Tu nie mam ewidentnie dokumentów, prawdopodobnie więzień Ostaszkowa, później Kozielska, bo właśnie z Kozielska nadeszła jedyna kartka do rodziny. Na pewno wywieziony z Kozielska 27 kwietnia 1940 roku. Ciała nie odnaleziono w czasie prowadzonych ekshumacji, natomiast w ogóle całe ślady i wszystkie pamiątki wskazują na Katyń, jako miejsce pochówku. Tutaj mamy zdjęcia z Katynia. Bardzo ciekawy cmentarz, szkoda, że tak rzadko w ogóle Polacy jeżdżą, bo bardzo dużo mówią o tym miejscu, natomiast rzadko właśnie tam są tak fizycznie. Jest zarówno właśnie polska tablica „Katyń wspólnym bólem”, jak też i rosyjska [j. rosyjski 00:08:23]. W trakcie takich kontaktów z Rosjanami, którzy tam mieszkają, to dla nich, [00:08:33] was tutaj, no tak mówicie, że cztery tysiące, nas tutaj przyszło 20 tysięcy a może jeszcze więcej. Także, dlatego jest taka brama prowadząca, gdzie jest właśnie Polska i [00:08:49] rosyjskich, właściwie angielskich można powiedzieć. I to, co takiego jeszcze ciekawego, to jest akurat ze Smoleńska. A tu jest właśnie Kazimierza Dreckiego, [00:09:02] pamięci. To, co jest bardzo ciekawe to jak się wchodzi na ten cmentarz w Katyniu [00:09:10] cisza i jest ciekawy pomysł, bo jest dzwon, który jest…
B: W ziemi.
O: W ziemi, tak. [00:09:19] tak jakby to wszystko zaczyna żyć i przypominać. No, ale to, no w każdym razie taki był los Kazimierza Dreckiego. Natomiast można tylko przy okazji Kazimierza wspomnieć również o jego najbliższych – żonie Annie z Wichlińskich Dreckiej i zarówno córce, jak też i jedynym synu Włodzimierzu. Nie wiem, czy tutaj tak krótko jest życiorys, ale to może ja skseruję, jeżeli będzie potrzebny. No bardzo młody człowiek, tak jak już wspomniałam, urodzony w 1927 roku w czasie wojny obronnej obrony w 39 razem z matką i siostrą jest w Warszawie. I tak uczy się w tajnym nauczaniu, między innymi u sióstr niepokalanek, no w różnych, w różnych kursach uczestniczy. Matka stara się cały czas pracować, natomiast głównie wychowuje jego i jego siostrę babka, Justyna Wichlińska. To też ciekawa postać, bo uczestniczka Powstania Wielkopolskiego, także właściwie mamy ileś takich wielkich wydarzeń, w których rodzina Dreckich bierze udział. Także Włodek jest, no mówię, młodym człowiekiem, jak rozpoczyna się wojna, ale stara się przede wszystkim i uczyć, i rozwijać, brać udział w konspiracji, także już w 42 roku razem…
B: Te cztery zdjęcia to są Włodzimierza, syna…
O: Tak.
B: [00:11:45] w partyzantce?
O: Tak, on był właśnie w oddziale AK. Tutaj są wymieniani jeszcze ci, którzy razem z nim są – Szczyński, Doberski, Drecki – to jest właśnie, to widać. Praktycznie, no nie wiem, czy tutaj można bardziej tak rozwijać wątek syna. No może tak – zdaje maturę i pod koniec lipca 44 roku skoszarowany w [00:12:31] na Mokotowie. Jeszcze wpada do domu, żeby zobaczyć się z rodziną. I jeśli chodzi o Włodka, to oddział Jelenia, w którym był Włodek, zajął pozycję przy ulicy Okrężnej na Sadybie. Pod koniec sierpnia przedzierał się Włodek, jako łącznik na Górny Mokotów w nadziei, że gdzieś tam kogoś spotka z rodziny. Ginie z całym oddziałem 2 września 1944 roku na Sadybie. Także po wojnie ekshumowany, pochowany na cmentarzu w Wilanowie, też otrzymał Krzyż Walecznych. W przypadku właśnie matki i siostry, też obydwie biorą udział w Powstaniu Warszawskim. To jest zdjęcie właśnie z tego muru Muzeum Powstania Warszawskiego. Także zdjęcie [00:13:40]. Matka, siostra Krystyna, obydwie zaangażowane w powstanie. I po wojnie praktycznie musiały udowadniać swoją niewinność. [00:14:04] jest oryginalny dokument właśnie przez wnuczkę Dreckiego przesłany, przez Panią Anię Rzeplińską – niniejszym zaświadczam, że Krystyna Drecka, ur. dnia 13 marca [00:14:20] w Tucznie, zamieszkała… w czasie okupacji niemieckiej nie działała na szkodę narodu polskiego i jest lojalną obywatelką. Także… Datowane na 30 marca 1945 roku. Także tutaj mówię, sam wątek Krystyny, [00:14:47] krzyża Armii Krajowej [00:14:50]. Sanitariuszka plutonu [00:14:56] 1047 chyba numer, powstanie Warszawa. Krzyż Więźnia Politycznego. No jest trochę takich pamiątek, poza tym po wojnie zamieszkuje w Warszawie, jest zatrudniona w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jest potwierdzenie, że właśnie brała udział w Powstaniu Warszawskim, został ranna. Później przebywa w szpitalu, wszystko to jest udokumentowane, potwierdzone przez różne postacie. Trzeba przyznać, że Pani Krystyna jeszcze przyjeżdżała po wojnie tutaj na teren majątku w Krzesimowie, była tam na cmentarzu w Dolinie Krzyży. Nie mam tutaj dokładnej daty jej śmierci, ale mogę to odnaleźć. Natomiast miała dwie córki, właśnie Annę Rzeplińską, która w tej chwili mieszka w ich tym mieszkaniu w Warszawie na ulicy Radziłowskiej i druga córka Katarzyna Madalińska-Golińska. Tutaj właśnie jest czasopismo [00:16:34] wydawane przez tak zwanych Fordonianek. To jest ta grupa więźniów, które wtedy w tym więzieniu dla kobiet w Bydgoszczy spędziły dużo czasu. No i tu podkreślone – wnuczka Anny Dreckiej, córka Katarzyny Madalińskiej. Zmarła w dosyć młodym wieku. Środowisko Fordonianek. W każdym razie trzeba przyznać, że właśnie cała rodzina bardzo patriotyczna, bardzo zaangażowana, która zapłaciła ogromną cenę. Sam Kazimierz Drecki to taka postać wręcz symboliczna. Syn, Powstanie Warszawskie, żona, córka. To jeszcze na przykład z polowania. [00:17:30] zakład fotograficzny. Bardzo często właśnie wyprawiał się na różne polowania, uwielbiał konie, samochody. No tak, mówię, pełnokrwisty mężczyzna, nie jakaś taka postać, która nie interesowała się różnymi, jak gdyby nowinkami. Mamy tutaj dowód, majątek [00:17:50] prowadzony. No i kolejny, jak gdyby wątek, takie post scriptum powojenne, czyli utworzenie na terenie jego majątku właśnie tego obozu pracy. Obozu, który oficjalnie było powiedziane, że będą tam umieszczeni volksdeutsche, a tak naprawdę byli tam i żołnierze podziemia niepodległościowego, no i na przykład Niemcy [00:18:24]. Bo okazało się, że dopóki Hitler ze Stalinem się dogadywali, to nawet Stalin dał możliwość utworzenia takiej jakby republiki niemieckiej, no ale potem się los i historia odwróciły i ci Niemcy, którzy w dobrej wierze na teren Związku Radzieckiego dotarli, stali się niepotrzebni, niewygodni, no i trzeba było się ich pozbywać. Między innymi część z nich została osadzona właśnie w obozie w Krzesimowie. Obóz w Krzesimowie, który został powołany do życia właśnie przez samego Radkiewicza, w każdym razie z pełną świadomością Ministerstwa Bezpieczeństwa, utworzony przez Departament Więziennictwa. I tu przebywali, tak jak już powiedziałam, różni ludzie. Są wspomnienia Rozalii Daszkiewicz, która… To [00:19:44], o tak, z 96 roku. Siostry, [00:19:49] i Jastrzębia, która wspomina o swoim pobycie tutaj w Krzesimowie i po prostu jest [00:20:02] jak wyglądało codzienne życie, kogo tam umieszczano, w jaki sposób traktowano. Także naprawdę dosyć przerażające opisy. Tutaj między innymi pisze o takim chłopcu, z którym się zaprzyjaźniła. O, może tylko fragment – Krzesimów po pięćdziesięciu dwóch latach, jaki jest? Pojechałam do Krzesimowa 3 listopad 96 roku razem z Panią [00:20:40], do byłego obozu zagłady. Szłam po terenie, gdzie przygnano nas na śmierć. W 1944 roku przeżyło nas bardzo mało. Przyglądałam jakbym chciała [00:20:53] minionego losu życia pamięcią przywołać czas nędzy, głodu, okrutnej śmierci, czas szczurów, [00:21:01]. Mój wzrok szukał obory bardzo długiej, podzielonej na części. W pierwszej byłam ja z moją mamą, w drugiej były kobiety, niektóre były w ciąży, a także kobiety 13, 14, 15-letnie. W trzeciej części staruszki, dzieci, [00:21:21]. Obory tej jednak już nie było. Jakiś ból przeszywał moje serce, musiałam bardzo mocno się trzymać i nie rozpłakać się w głos. Przed moimi oczami [00:21:32], pomimo że kiedyś jeszcze [00:21:36], które miało być dla nas za zasługi [00:21:38]. I tutaj opisuje ten czas pobytu w obozie. No dzisiaj, kiedy właściwie historia żołnierzy wyklętych jest przywoływana i pojawiają się coraz to bardziej nowe szczegóły, no to mówię, no taki fragment, nie wiem, odpowiedzialności [00:22:08], bo jak traktować aresztowanie młodej niewinnej dziewczyny i rodziców za to, że bracia byli w niepodległościowym podziemiu. Zwłaszcza, że Żelazny czy Jastrząb do dzisiaj są można powiedzieć pierwsza liga żołnierzy wyklętych, na równi z Łupaszką i innymi bohaterami tego czasu. No [00:22:32] tak jak widzieliśmy, część budynków jeszcze tam się zachowała. Jest to miejsce pamięci, zarówno to miejsce, gdzie był obóz – obóz, który ostatecznie został zamknięty decyzją Polskiego Czerwonego Krzyża, ponieważ ściągnięto międzynarodową ekspedycję ze względu na niesamowicie wysoką umieralność i ostatecznie 12 czerwca 1945 roku dyrektor więziennictwa i obozów, major jakiś T. Duda się podpisał, obóz pracy w Krzesimowie ulega likwidacji z dniem dzisiejszym. [00:23:29] Warszawa, Potulice i Jaworzna w dalszym ciągu tam funkcjonowały. Potem był tam jeszcze prawdopodobnie obóz taki karny, ale bardziej, jako kolonia rolna, do 48 roku, a potem był ten okres zapomnienia. Zapomnienia do lat dziewięćdziesiątych i potem intensywna praca po to, żeby przywrócić takiej zbiorowej świadomości informacje o tym, że tam spoczywa. Na pewno 424 osoby są udokumentowane, ponieważ zachował się taki skorowidz jednego ze strażników, który wpisywał nazwiska i dzięki temu ta ewidencja daje nam jakieś takie wyobrażenie ogromu. Chociaż było ponad dwa tysiące osób, które tam przebywały, dwa tysiące dwie osoby, mamy takie dane. I tych zmarłych, prawdopodobnie ponad 700 osób. Także to miejsce, które dzisiaj jest cmentarzem, ale jednocześnie miejscem pamięci z krzyżami postawionymi dla upamiętnienia tych wszystkich, którzy nie mają grobu, bądź w jakiś dziwnych okolicznościach gdzieś zaginęli, po to, żeby można było gdzieś zapalić znicz, pomodlić się, wspomnieć te postacie. Bardzo duże zaangażowanie właśnie związku Jaworzniaków, czyli młodocianych więźniów politycznych okresu stalinowskiego, nazwa od Jaworzna, jednej z takich kolonii, więzienia traktowanego na równi z Krzesimowem. W ogóle obóz pracy w Krzesimowie [00:25:25] takiej bezwzględności, perfidii, tak jak czytaliśmy „Rozmowy z katem” Moczarskiego, tak i tutaj w tym samym obozie i volksdeutsche i Niemcy, którzy gdzieś tam zostali przemieszczeni, no i właśnie rodzina Taraszkiewiczów. I ofiary, o których nic nie wiemy, no ponad dwudziestu mężczyzn młodych przywiezionych o czwartej nad ranem i rozstrzelanych właśnie tam pod murem. Nie wiadomo, kto, co, dlaczego. To tylko są spekulacje, że to prawdopodobnie byli żołnierze polskiej armii, którzy odmawiali pracy w niedzielę, ale to są spekulacje, nie ma takich informacji, które by potwierdzały, także są to tylko pewne domysły. Poza tym miejsca takie, gdzie mówimy o ogromnym szacunku dla ludzkiego życia, a tam w każdym przypadku można powiedzieć skazani na zapomnienie, nawet miejsce skazane na zapomnienie. Także dla mnie najbardziej zadziwiające jest to, że jeszcze trwała wojna. Dosłownie kilka dni wcześniej został wyzwolony Lublin. A już w sierpniu 44 roku, kiedy jeszcze oficjalnie nie można powiedzieć, jaki będzie ustrój, jakie będą granice, co się będzie działo tutaj na naszych ziemiach. Na tyle armii już są tak świetnie zorganizowane można powiedzieć decyzje, że już w sierpniu zaczynają ogradzać majątek Dreckiego. Człowiek ginie w Katyniu, a z jego majątku tworzy się obóz pracy. Obóz dla kolejnych represji. Także no warto pochylić się, warto tak sobie uświadomić, że ileż jest takich dziejów rodzin, jak rodziny Dreckich. Ileż niesprawiedliwości w tym wszystkim, co ich dotknęło, no ale z tego po raz kolejny narodziła się wolna Polska, więc nie chcę tutaj już wchodzić w jakiś patos. Jeśli chodzi o dolinę krzyży, to mamy w 90 roku, po pierwszych wyborach jest pierwsza wzmianka na sesji rady gminy Mełgwi, tego miejsca, które nie powinno być wyrobiskiem piachu czy wysypiskiem śmieci, gdzie nie powinny się paść krowy, tylko powinien być rzeczywiście uhonorowany cmentarz. W ciągu sześciu lat trwa uporządkowywanie tego miejsca i ostatecznie w 1996 roku następuje poświęcenie tego obelisku. Oddaje się pamięć tym, którzy tam spoczywają. Są zaangażowane różne środowiska, między innymi wspomniani właśnie Jaworzniacy, ale także Urząd Gminy w Mełgwi i szkoła. Bardzo wiele takich pozytywnych gestów i wspomnień miejscowej ludności.
B: I to zdjęcie jest z tego okresu pułku Ułanów?
O: Tak. Ponieważ on był oficerem rezerwy, to zdjęcie, nie mam tutaj dokładnej daty, ale to może być już 39 rok, dlatego że widać tutaj jego syna Włodzimierza Dreckiego, który urodził się 13 kwietnia 1927 roku. Jeśli chodzi o odznaczenia, to był [00:05:24] nagrodzony Krzyżem Walecznych, był również medalem pamiątkowym za wojnę 1918-1921. Poza tym medalem z okazji dziesięciolecia odzyskania niepodległości, no i tak zwany Medal Niepodległości, gdzie teraz jest właśnie taka akcja przypominania postaci oznaczonych tym medalem. To akurat była inicjatywa tego Medalu Niepodległości, żony Piłsudzkiego, Aleksandry ze Szczerbińskich. Bodajże medal, który dostał Kazimierz Drecki miał numer 149, ale nie chciałabym się mylić. Żonaty był z Anną z Wichlińskich z Tuczna. I tutaj widzimy akurat właśnie Annę i Kazimierza Dreckich w czasie wypoczynku nad morzem. Tutaj jest widoczna Anna z córką Krystyną z Dreckich [00:06:34]. Także, no widać po prostu dosyć taką można powiedzieć pogodną, zamożną rodzinę. Właściwie to zdjęcie można uznać chyba, jako dostępne mi ostatnie zdjęcie Kazimierza Dreckiego. W 1939 roku dostał się do niewoli sowieckiej. Tu nie mam ewidentnie dokumentów, prawdopodobnie więzień Ostaszkowa, później Kozielska, bo właśnie z Kozielska nadeszła jedyna kartka do rodziny. Na pewno wywieziony z Kozielska 27 kwietnia 1940 roku. Ciała nie odnaleziono w czasie prowadzonych ekshumacji, natomiast w ogóle całe ślady i wszystkie pamiątki wskazują na Katyń, jako miejsce pochówku. Tutaj mamy zdjęcia z Katynia. Bardzo ciekawy cmentarz, szkoda, że tak rzadko w ogóle Polacy jeżdżą, bo bardzo dużo mówią o tym miejscu, natomiast rzadko właśnie tam są tak fizycznie. Jest zarówno właśnie polska tablica „Katyń wspólnym bólem”, jak też i rosyjska [j. rosyjski 00:08:23]. W trakcie takich kontaktów z Rosjanami, którzy tam mieszkają, to dla nich, [00:08:33] was tutaj, no tak mówicie, że cztery tysiące, nas tutaj przyszło 20 tysięcy a może jeszcze więcej. Także, dlatego jest taka brama prowadząca, gdzie jest właśnie Polska i [00:08:49] rosyjskich, właściwie angielskich można powiedzieć. I to, co takiego jeszcze ciekawego, to jest akurat ze Smoleńska. A tu jest właśnie Kazimierza Dreckiego, [00:09:02] pamięci. To, co jest bardzo ciekawe to jak się wchodzi na ten cmentarz w Katyniu [00:09:10] cisza i jest ciekawy pomysł, bo jest dzwon, który jest…
B: W ziemi.
O: W ziemi, tak. [00:09:19] tak jakby to wszystko zaczyna żyć i przypominać. No, ale to, no w każdym razie taki był los Kazimierza Dreckiego. Natomiast można tylko przy okazji Kazimierza wspomnieć również o jego najbliższych – żonie Annie z Wichlińskich Dreckiej i zarówno córce, jak też i jedynym synu Włodzimierzu. Nie wiem, czy tutaj tak krótko jest życiorys, ale to może ja skseruję, jeżeli będzie potrzebny. No bardzo młody człowiek, tak jak już wspomniałam, urodzony w 1927 roku w czasie wojny obronnej obrony w 39 razem z matką i siostrą jest w Warszawie. I tak uczy się w tajnym nauczaniu, między innymi u sióstr niepokalanek, no w różnych, w różnych kursach uczestniczy. Matka stara się cały czas pracować, natomiast głównie wychowuje jego i jego siostrę babka, Justyna Wichlińska. To też ciekawa postać, bo uczestniczka Powstania Wielkopolskiego, także właściwie mamy ileś takich wielkich wydarzeń, w których rodzina Dreckich bierze udział. Także Włodek jest, no mówię, młodym człowiekiem, jak rozpoczyna się wojna, ale stara się przede wszystkim i uczyć, i rozwijać, brać udział w konspiracji, także już w 42 roku razem…
B: Te cztery zdjęcia to są Włodzimierza, syna…
O: Tak.
B: [00:11:45] w partyzantce?
O: Tak, on był właśnie w oddziale AK. Tutaj są wymieniani jeszcze ci, którzy razem z nim są – Szczyński, Doberski, Drecki – to jest właśnie, to widać. Praktycznie, no nie wiem, czy tutaj można bardziej tak rozwijać wątek syna. No może tak – zdaje maturę i pod koniec lipca 44 roku skoszarowany w [00:12:31] na Mokotowie. Jeszcze wpada do domu, żeby zobaczyć się z rodziną. I jeśli chodzi o Włodka, to oddział Jelenia, w którym był Włodek, zajął pozycję przy ulicy Okrężnej na Sadybie. Pod koniec sierpnia przedzierał się Włodek, jako łącznik na Górny Mokotów w nadziei, że gdzieś tam kogoś spotka z rodziny. Ginie z całym oddziałem 2 września 1944 roku na Sadybie. Także po wojnie ekshumowany, pochowany na cmentarzu w Wilanowie, też otrzymał Krzyż Walecznych. W przypadku właśnie matki i siostry, też obydwie biorą udział w Powstaniu Warszawskim. To jest zdjęcie właśnie z tego muru Muzeum Powstania Warszawskiego. Także zdjęcie [00:13:40]. Matka, siostra Krystyna, obydwie zaangażowane w powstanie. I po wojnie praktycznie musiały udowadniać swoją niewinność. [00:14:04] jest oryginalny dokument właśnie przez wnuczkę Dreckiego przesłany, przez Panią Anię Rzeplińską – niniejszym zaświadczam, że Krystyna Drecka, ur. dnia 13 marca [00:14:20] w Tucznie, zamieszkała… w czasie okupacji niemieckiej nie działała na szkodę narodu polskiego i jest lojalną obywatelką. Także… Datowane na 30 marca 1945 roku. Także tutaj mówię, sam wątek Krystyny, [00:14:47] krzyża Armii Krajowej [00:14:50]. Sanitariuszka plutonu [00:14:56] 1047 chyba numer, powstanie Warszawa. Krzyż Więźnia Politycznego. No jest trochę takich pamiątek, poza tym po wojnie zamieszkuje w Warszawie, jest zatrudniona w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jest potwierdzenie, że właśnie brała udział w Powstaniu Warszawskim, został ranna. Później przebywa w szpitalu, wszystko to jest udokumentowane, potwierdzone przez różne postacie. Trzeba przyznać, że Pani Krystyna jeszcze przyjeżdżała po wojnie tutaj na teren majątku w Krzesimowie, była tam na cmentarzu w Dolinie Krzyży. Nie mam tutaj dokładnej daty jej śmierci, ale mogę to odnaleźć. Natomiast miała dwie córki, właśnie Annę Rzeplińską, która w tej chwili mieszka w ich tym mieszkaniu w Warszawie na ulicy Radziłowskiej i druga córka Katarzyna Madalińska-Golińska. Tutaj właśnie jest czasopismo [00:16:34] wydawane przez tak zwanych Fordonianek. To jest ta grupa więźniów, które wtedy w tym więzieniu dla kobiet w Bydgoszczy spędziły dużo czasu. No i tu podkreślone – wnuczka Anny Dreckiej, córka Katarzyny Madalińskiej. Zmarła w dosyć młodym wieku. Środowisko Fordonianek. W każdym razie trzeba przyznać, że właśnie cała rodzina bardzo patriotyczna, bardzo zaangażowana, która zapłaciła ogromną cenę. Sam Kazimierz Drecki to taka postać wręcz symboliczna. Syn, Powstanie Warszawskie, żona, córka. To jeszcze na przykład z polowania. [00:17:30] zakład fotograficzny. Bardzo często właśnie wyprawiał się na różne polowania, uwielbiał konie, samochody. No tak, mówię, pełnokrwisty mężczyzna, nie jakaś taka postać, która nie interesowała się różnymi, jak gdyby nowinkami. Mamy tutaj dowód, majątek [00:17:50] prowadzony. No i kolejny, jak gdyby wątek, takie post scriptum powojenne, czyli utworzenie na terenie jego majątku właśnie tego obozu pracy. Obozu, który oficjalnie było powiedziane, że będą tam umieszczeni volksdeutsche, a tak naprawdę byli tam i żołnierze podziemia niepodległościowego, no i na przykład Niemcy [00:18:24]. Bo okazało się, że dopóki Hitler ze Stalinem się dogadywali, to nawet Stalin dał możliwość utworzenia takiej jakby republiki niemieckiej, no ale potem się los i historia odwróciły i ci Niemcy, którzy w dobrej wierze na teren Związku Radzieckiego dotarli, stali się niepotrzebni, niewygodni, no i trzeba było się ich pozbywać. Między innymi część z nich została osadzona właśnie w obozie w Krzesimowie. Obóz w Krzesimowie, który został powołany do życia właśnie przez samego Radkiewicza, w każdym razie z pełną świadomością Ministerstwa Bezpieczeństwa, utworzony przez Departament Więziennictwa. I tu przebywali, tak jak już powiedziałam, różni ludzie. Są wspomnienia Rozalii Daszkiewicz, która… To [00:19:44], o tak, z 96 roku. Siostry, [00:19:49] i Jastrzębia, która wspomina o swoim pobycie tutaj w Krzesimowie i po prostu jest [00:20:02] jak wyglądało codzienne życie, kogo tam umieszczano, w jaki sposób traktowano. Także naprawdę dosyć przerażające opisy. Tutaj między innymi pisze o takim chłopcu, z którym się zaprzyjaźniła. O, może tylko fragment – Krzesimów po pięćdziesięciu dwóch latach, jaki jest? Pojechałam do Krzesimowa 3 listopad 96 roku razem z Panią [00:20:40], do byłego obozu zagłady. Szłam po terenie, gdzie przygnano nas na śmierć. W 1944 roku przeżyło nas bardzo mało. Przyglądałam jakbym chciała [00:20:53] minionego losu życia pamięcią przywołać czas nędzy, głodu, okrutnej śmierci, czas szczurów, [00:21:01]. Mój wzrok szukał obory bardzo długiej, podzielonej na części. W pierwszej byłam ja z moją mamą, w drugiej były kobiety, niektóre były w ciąży, a także kobiety 13, 14, 15-letnie. W trzeciej części staruszki, dzieci, [00:21:21]. Obory tej jednak już nie było. Jakiś ból przeszywał moje serce, musiałam bardzo mocno się trzymać i nie rozpłakać się w głos. Przed moimi oczami [00:21:32], pomimo że kiedyś jeszcze [00:21:36], które miało być dla nas za zasługi [00:21:38]. I tutaj opisuje ten czas pobytu w obozie. No dzisiaj, kiedy właściwie historia żołnierzy wyklętych jest przywoływana i pojawiają się coraz to bardziej nowe szczegóły, no to mówię, no taki fragment, nie wiem, odpowiedzialności [00:22:08], bo jak traktować aresztowanie młodej niewinnej dziewczyny i rodziców za to, że bracia byli w niepodległościowym podziemiu. Zwłaszcza, że Żelazny czy Jastrząb do dzisiaj są można powiedzieć pierwsza liga żołnierzy wyklętych, na równi z Łupaszką i innymi bohaterami tego czasu. No [00:22:32] tak jak widzieliśmy, część budynków jeszcze tam się zachowała. Jest to miejsce pamięci, zarówno to miejsce, gdzie był obóz – obóz, który ostatecznie został zamknięty decyzją Polskiego Czerwonego Krzyża, ponieważ ściągnięto międzynarodową ekspedycję ze względu na niesamowicie wysoką umieralność i ostatecznie 12 czerwca 1945 roku dyrektor więziennictwa i obozów, major jakiś T. Duda się podpisał, obóz pracy w Krzesimowie ulega likwidacji z dniem dzisiejszym. [00:23:29] Warszawa, Potulice i Jaworzna w dalszym ciągu tam funkcjonowały. Potem był tam jeszcze prawdopodobnie obóz taki karny, ale bardziej, jako kolonia rolna, do 48 roku, a potem był ten okres zapomnienia. Zapomnienia do lat dziewięćdziesiątych i potem intensywna praca po to, żeby przywrócić takiej zbiorowej świadomości informacje o tym, że tam spoczywa. Na pewno 424 osoby są udokumentowane, ponieważ zachował się taki skorowidz jednego ze strażników, który wpisywał nazwiska i dzięki temu ta ewidencja daje nam jakieś takie wyobrażenie ogromu. Chociaż było ponad dwa tysiące osób, które tam przebywały, dwa tysiące dwie osoby, mamy takie dane. I tych zmarłych, prawdopodobnie ponad 700 osób. Także to miejsce, które dzisiaj jest cmentarzem, ale jednocześnie miejscem pamięci z krzyżami postawionymi dla upamiętnienia tych wszystkich, którzy nie mają grobu, bądź w jakiś dziwnych okolicznościach gdzieś zaginęli, po to, żeby można było gdzieś zapalić znicz, pomodlić się, wspomnieć te postacie. Bardzo duże zaangażowanie właśnie związku Jaworzniaków, czyli młodocianych więźniów politycznych okresu stalinowskiego, nazwa od Jaworzna, jednej z takich kolonii, więzienia traktowanego na równi z Krzesimowem. W ogóle obóz pracy w Krzesimowie [00:25:25] takiej bezwzględności, perfidii, tak jak czytaliśmy „Rozmowy z katem” Moczarskiego, tak i tutaj w tym samym obozie i volksdeutsche i Niemcy, którzy gdzieś tam zostali przemieszczeni, no i właśnie rodzina Taraszkiewiczów. I ofiary, o których nic nie wiemy, no ponad dwudziestu mężczyzn młodych przywiezionych o czwartej nad ranem i rozstrzelanych właśnie tam pod murem. Nie wiadomo, kto, co, dlaczego. To tylko są spekulacje, że to prawdopodobnie byli żołnierze polskiej armii, którzy odmawiali pracy w niedzielę, ale to są spekulacje, nie ma takich informacji, które by potwierdzały, także są to tylko pewne domysły. Poza tym miejsca takie, gdzie mówimy o ogromnym szacunku dla ludzkiego życia, a tam w każdym przypadku można powiedzieć skazani na zapomnienie, nawet miejsce skazane na zapomnienie. Także dla mnie najbardziej zadziwiające jest to, że jeszcze trwała wojna. Dosłownie kilka dni wcześniej został wyzwolony Lublin. A już w sierpniu 44 roku, kiedy jeszcze oficjalnie nie można powiedzieć, jaki będzie ustrój, jakie będą granice, co się będzie działo tutaj na naszych ziemiach. Na tyle armii już są tak świetnie zorganizowane można powiedzieć decyzje, że już w sierpniu zaczynają ogradzać majątek Dreckiego. Człowiek ginie w Katyniu, a z jego majątku tworzy się obóz pracy. Obóz dla kolejnych represji. Także no warto pochylić się, warto tak sobie uświadomić, że ileż jest takich dziejów rodzin, jak rodziny Dreckich. Ileż niesprawiedliwości w tym wszystkim, co ich dotknęło, no ale z tego po raz kolejny narodziła się wolna Polska, więc nie chcę tutaj już wchodzić w jakiś patos. Jeśli chodzi o dolinę krzyży, to mamy w 90 roku, po pierwszych wyborach jest pierwsza wzmianka na sesji rady gminy Mełgwi, tego miejsca, które nie powinno być wyrobiskiem piachu czy wysypiskiem śmieci, gdzie nie powinny się paść krowy, tylko powinien być rzeczywiście uhonorowany cmentarz. W ciągu sześciu lat trwa uporządkowywanie tego miejsca i ostatecznie w 1996 roku następuje poświęcenie tego obelisku. Oddaje się pamięć tym, którzy tam spoczywają. Są zaangażowane różne środowiska, między innymi wspomniani właśnie Jaworzniacy, ale także Urząd Gminy w Mełgwi i szkoła. Bardzo wiele takich pozytywnych gestów i wspomnień miejscowej ludności.