Otóż ja sobie siedzę tam w pokoju narożnym, w pewnym momencie lato, ciepło, pootwierane okna, w pewnym momencie słyszę pisk opon, zatrzymuje się jakiś samochód na ukraińskich numerach i poszedł na drugą stronę drogi, tam jeszcze inny dom stał stary, tam ciotka moja mieszkała i siedzi na podwórku, facet jakiś stary wychodzi, rozmawiają coś długo i patrzą tak, on tam coś macha ręką, pokazuje na mój dom. No i w końcu tak myślę sobie – co oni tam tak, o czym to… Poleciałem tam do nich. A oni mówią – o, to ten, on na pewno coś powie. Okazuje się, że to był Ukrainiec, wysiedlony stąd na Ukrainę i przyjechał tutaj, dwa razy przez wieś przejechali i nie mógł swojego domu znaleźć. Co się okazuje? Okazuje się, że ja go zapytałem o taką rzecz, mówię – proszę Pana, Pan prawosławny? – No tak. – Ale na katolicką wigilię chodziliście? – No chodziliśmy. – A do kogo? – Oj, nazwiska to nie pamiętam, ale wiem, że tam było brat i siostra, i ona Helena miała na imię, a on Mietek. Ja mówię – wsiadamy w samochód i jedziemy. Oczywiście prowadził wnuk tego Ukraińca, on się rozpędził, minął ten dom, bo jak mówię, że tutaj trzeba się zatrzymać, on nie zrozumiał chyba czy co, minął trochę. Zatrzymał się koło Kotarskiego, Kotarska wyskoczyła, ja mówię – nie, nie, to nie tu. To wcześniej troszeczkę. Cofnęliśmy się do tyłu, zachodzimy na podwórko, a on jeszcze opisał, że on beton w studni robił i mówi – tam jest w ten beton wmurowana taka śruba, którą robiłem tutaj od tej kuźni – tak pokazał tutaj na tego, a w tej kuźni to mój dziadek [00:01:50]. [śmiech] Już kuźni nie ma, tam jest inne gospodarstwo. No i co się okazuje? Okazuje się, prawda, że zachodzimy na podwórko, wychodzi gospodyni, ona z Krobonoszy pochodzi, ona nic tu nie widziała. Zajrzał do tej studni, mówi – o, jest ta śruba. Popatrzył – jest [00:02:09], jest ta obora. Dom od drogi był zmieniony. Ten sam dom, ale był zmieniony. Natomiast na środku, na podwórku wszystko było tak samo. No oczywiście wychodzi gospodarz, patrzy, patrzy – to ty Kuźma? To ty Janek? – To ja. Poznali się. Jak się poznali? Znaczy, ja mówię – skąd wy się znacie? – No bo proszę Pana, jak myśmy tutaj przyjechali z Wołynia, to oni jeszcze byli. I tydzień razem mieszkaliśmy w domu. W ciągu tygodnia na tyle się poznali, prawda, że to był dwutysięczny, który tam już rok i poznali się, prawda, to takie było też ciekawe. Ja o tym pisałem artykuły właśnie. To było zatytułowane, już nie pamiętam.
O2: Może o kresach jak pisałeś?
O1: Nie, nie, nie, to ja pisałem o tym, kto to jest w ogóle Sawiniak, prawda, bo to u nas się określa tak, że ten to Sawiniak a tamten to nie Sawiniak. No, że ten Żyd, który tu się urodził, chodził do szkoły, jest Sawiniakiem czy nie? Czy ma korzenie sawińskie czy nie? Czy ten Ukrainiec, który w Czułczycach mieszkał, z czułczyckiej góry na nartach jeździł, narty zostawił i szukał tych nart, [śmiech] on wiedział, że nie znajdzie, no to jest Sawiniakiem czy nie? Czy ten Niemiec, prawda, Busse, który w Niemczech mieszka, jest tutejszy czy nie? Nawiasem mówiąc, to oni obywatelstwo polskie mieli wszyscy.
O2: Może o kresach jak pisałeś?
O1: Nie, nie, nie, to ja pisałem o tym, kto to jest w ogóle Sawiniak, prawda, bo to u nas się określa tak, że ten to Sawiniak a tamten to nie Sawiniak. No, że ten Żyd, który tu się urodził, chodził do szkoły, jest Sawiniakiem czy nie? Czy ma korzenie sawińskie czy nie? Czy ten Ukrainiec, który w Czułczycach mieszkał, z czułczyckiej góry na nartach jeździł, narty zostawił i szukał tych nart, [śmiech] on wiedział, że nie znajdzie, no to jest Sawiniakiem czy nie? Czy ten Niemiec, prawda, Busse, który w Niemczech mieszka, jest tutejszy czy nie? Nawiasem mówiąc, to oni obywatelstwo polskie mieli wszyscy.
Podobne wpisy
- Opowiada: Mirosław Dederko. Fragment - 1
Opowieść o spotkaniu po latach.
- Opowiada: Mirosław Dederko. Anegdoty sawińskie. Fragment - 2
Handel nieruchomościami po sawińsku.
- Opowiada: Mirosław Dederko. Anegdoty sawińskie. Fragment - 4
Zjazdy rodzinne w Sawinie.
- Opowiada: Mirosław Dederko. Anegdoty sawińskie. Fragment - 1
O żartobliwym weterynarzu z Sawina