Zadzwonił do mnie wójt, mówi – proszę Pana, przyjechali Niemcy, dawni koloniści, którzy szukają Malinówki. No i byli w Malinówce, ale coś im to nie odpowiada i może Pan by im pomógł coś. Ja mówię – proszę Pana, jak mają tłumacza, to jak najbardziej, bo jakby ja się uczyłem niemieckiego, ale nie na tyle, żeby rozumieć i rozmawiać. Zresztą już tyle lat upłynęło, nie używa się tego języka, człowiek zapomniał po prostu. No, ale przyjeżdżają ci Niemcy, przyjechało dwóch braci i siostra, no i siedzą tutaj przy stoliku, prawda, pijemy kawę, rozmawiamy, tłumaczka była. Drzwi otwarte, zobaczył pianino, prawda, poleciał. – Czy na tym pianinie ktoś gra? – Gra. A córka była tam w drugim pokoju. – A czy może zagrać coś? – Może zagrać. Zapytam, może zagra, nie wiem. Zawołałem Agatę, ona zaraz wyciągnęła stojak na nuty, tam nuty leżały, on tak złapał te nuty i szuka, szuka, szuka i niech Pan zgadnie, jaką wybrał melodię? Pożegnanie ojczyzny. No to położyła te nuty, a on – zaraz, zaraz, to nie tak, to jeszcze nie wszystko. Wziął pudełko, bo ona na flecie grała, wziął to pudło, położył na podłodze, a potem 50 euro położył do tego pudełka. [śmiech] No i oczywiście zagrała mu, tego. No, ale potem ja tu ich pytam, wypytuję, żeby się zorientować, skąd oni w ogóle są. Pytania moje były następujące – czy była we wsi jakaś kaplica, świątynia protestancka, kościół i tak dalej? – Była. W Malinówce była, tak. Bo tu mamy kilka Malinówek, więc teraz, o jaką chodzi, w jednej była i druga była. – Gdzie do lekarza jeździliście? – No do Lublina. No to myślę sobie, nie musieli z tej Malinówki pod Sawinem jechać do Lublina, bo do Chełma bliżej, [śmiech] a w Sawinie lekarz był nawet. – A gdzie akta urzędu stanu cywilnego sporządzaliście? – No w Cycowie. Ja mówię – wsiadamy w samochód i jedziemy. Wsiedliśmy, ale ponieważ ich było czworo, z bagażami byli, no więc myśmy wsiedli oboje w swój samochód, ja pierwszy, oni za mną, pojechaliśmy. Rozpędziłem się, bo ta Malinówka za głębokim, za Cycowem, przez Cyców, Głębokie i tam za tym. I tam po prostu myśmy cofnęli się do tyłu, ale tam proszę Pana stoi samochód, patrzę na niemieckich rejestracjach i oni wysiadają, tamci wysiedli, ja też wysiadłem, patrzę, a tam nauczycielka z Sawina, jako tłumaczka, to afera o nią była, została zwolniona, ona niemieckiego uczyła, ale nie miała aktualnych uprawnień i też tutaj dyrektor za to został zwolniony też. Ale to mniejsza o to. No i pytam się, co to za Niemcy. – No to jest Jeske. On z Malinówką związany również był, ale nie tylko, bo tam trochę i z Hańskiem. I co się okazuje, ten Busse, który u nas był, szukał tego Jeskego, a Jeske szukał Bussego i obydwaj się spotkali pod Malinówką, w Malinówce. Jeden był związany z tą Malinówką i drugi był związany z tą. I w tym samym… Jeden mieszkał pod francuską granicą gdzieś, a drugi w Hamburgu.
O2: A spotkali się dopiero w Polsce.
O1: Dopiero tu w Malinówce, przy swojej rodzinnej miejscowości. To znaczy, Jeske urodził się już w Poznaniu po wypędzeniu, natomiast Busse, miał lat.., jeden cztery, drugi trzy, a ona miała dwa lata. Ona nic nie pamiętała, a ten, co cztery lata miał, tego… Ja mówię – proszę Pana, to niech mi Pan opowie, jak to wasze gospodarstwo wyglądało. I on mi opisuje – fundament z opoki, dom drewniany, ganek od ulicy, na podwórku stodoła, obora, wiadomo, na środku studnia, przy studni rósł orzech, alejka była z akacji do ulicy. Od południowej strony były bagienka, staw był. Za drogą były bagna i tam przez te bagna myśmy przejeżdżali do lasu i też tam staw był. Jedziemy, jedziemy, myśmy pierwsi chyba jechali, tak? Nie, najpierw ten… Pierwsi jechaliśmy, tak, pierwsi jechaliśmy. Zatrzymuje, ale bo ja tak cały czas do Malinówki pierwszy jechałem, ale jak wjechaliśmy do tej wioski, to Busse jechał pierwszy…
O2: Poznawał teren.
O1: Poznawał ten teren. Zatrzymał się, wysiadł, poleciał na wzgórze, taki wzgóreczek, ukląkł, ucałował ziemię, nabrał tej ziemi w garść, przyszedł, mówi – nie, to nie tu. Ale w tym czasie jechał ten Jeske. Jeske natomiast znalazł jakąś kobietę, która tych Niemców pamiętała jeszcze, była na tyle stara, że pamiętała ich doskonale. No oczywiście on się zatrzymał koło nas, więc ja mówię – proszę Pani, czy Pani wie, gdzie Busse mieszkała? – To tam o cztery domy dalej, tak niżej w dole. Pojechaliśmy tam, domu już nie było, ale był fundament. Był ten ganek. Akacji nie było, ale były pniaki z akacji, odrosty. Była studnia. Była piwnica, a na tej piwnicy stał nowy garaż murowany, ale piwnica stara była. Była, co tam jeszcze było, ta studnia. Orzech rósł jeszcze. No tam zboże rosło, więc było tego, no takie przeżycie było naprawdę ich i zresztą myśmy również…
O2: A spotkali się dopiero w Polsce.
O1: Dopiero tu w Malinówce, przy swojej rodzinnej miejscowości. To znaczy, Jeske urodził się już w Poznaniu po wypędzeniu, natomiast Busse, miał lat.., jeden cztery, drugi trzy, a ona miała dwa lata. Ona nic nie pamiętała, a ten, co cztery lata miał, tego… Ja mówię – proszę Pana, to niech mi Pan opowie, jak to wasze gospodarstwo wyglądało. I on mi opisuje – fundament z opoki, dom drewniany, ganek od ulicy, na podwórku stodoła, obora, wiadomo, na środku studnia, przy studni rósł orzech, alejka była z akacji do ulicy. Od południowej strony były bagienka, staw był. Za drogą były bagna i tam przez te bagna myśmy przejeżdżali do lasu i też tam staw był. Jedziemy, jedziemy, myśmy pierwsi chyba jechali, tak? Nie, najpierw ten… Pierwsi jechaliśmy, tak, pierwsi jechaliśmy. Zatrzymuje, ale bo ja tak cały czas do Malinówki pierwszy jechałem, ale jak wjechaliśmy do tej wioski, to Busse jechał pierwszy…
O2: Poznawał teren.
O1: Poznawał ten teren. Zatrzymał się, wysiadł, poleciał na wzgórze, taki wzgóreczek, ukląkł, ucałował ziemię, nabrał tej ziemi w garść, przyszedł, mówi – nie, to nie tu. Ale w tym czasie jechał ten Jeske. Jeske natomiast znalazł jakąś kobietę, która tych Niemców pamiętała jeszcze, była na tyle stara, że pamiętała ich doskonale. No oczywiście on się zatrzymał koło nas, więc ja mówię – proszę Pani, czy Pani wie, gdzie Busse mieszkała? – To tam o cztery domy dalej, tak niżej w dole. Pojechaliśmy tam, domu już nie było, ale był fundament. Był ten ganek. Akacji nie było, ale były pniaki z akacji, odrosty. Była studnia. Była piwnica, a na tej piwnicy stał nowy garaż murowany, ale piwnica stara była. Była, co tam jeszcze było, ta studnia. Orzech rósł jeszcze. No tam zboże rosło, więc było tego, no takie przeżycie było naprawdę ich i zresztą myśmy również…
Podobne wpisy
- Opowiada: Mirosław Dederko. Fragment - 2
Opowieść o spotkaniach po latach wysiedlonych Ukraińców i Polaków.
- Opowiada: Mirosław Dederko. Anegdoty sawińskie. Fragment - 2
Handel nieruchomościami po sawińsku.
- Opowiada: Mirosław Dederko. Anegdoty sawińskie. Fragment - 4
Zjazdy rodzinne w Sawinie.
- Opowiada: Mirosław Dederko. Anegdoty sawińskie. Fragment - 1
O żartobliwym weterynarzu z Sawina