O: Proszę Pana, dzisiaj jak ja bym opowiedział, co to jest gra w pikera, w palanta, w inne rzeczy, w klasy czy inne rzeczy, w chowanego, w ganianego to nie wiem, bo dzisiaj młody to tylko (…) .
B: Znaczy, większość z tych to pamiętam, a w pikera to pierwszy raz słyszę. Na czym to polegało?
O: W pikera to było tak – była linia, nie wiem, tam ze dwadzieścia metrów. Stał kij zatemperowany (…) na środku i (…) to jak do baseballa. I rzucało się, celowało się w tego kijka. No i tam jak na linii stało tam przykładowo 10 osób, rzucałeś, (…) trzeba było te pałki swoje zabrać i nie dać się złapać temu, kto stał przy tym kijku, że tak powiem. A tamten ze swoim kijem miał złapać. Jak kogoś złapał, no to on się wyzwalał, szedł, ale nie na ten drugi. No takie były tam zabawy. Czy w dwa ognie, czy… Mówię, (…) . Dzieci się spotykały na ulicy, na boisku, a teraz boiska prawie puste. No co, lepiej siąść przy komputerze i…
B: A jakie to były te główne miejsca, gdzie się spotykaliście Państwo za młodu?
O: A tu, gdzie teraz zalewy są za kościołem, to były łąki. Krowy się pasły, no a tak jak się przy (…) wpakowało, to mało co (…) . I tu żeśmy się bawili, a krowy się pasły luzem. To było takie, jak to się mówi wspólne wiejskie. Nie było wydzielone, że to jest moje, to jest moje, tylko do tego i konie, krowy, gęsi. I pamiętam jak gdzieś tam za kościołem, jeszcze te wierzby są, tylko że to teraz wierzby takie płaczące, stare, to tylko namiastka z tego została, ale (…) to pamiętam, to (…) , czyli takie te ścieżki (…) , a starszy kolega przynosił dziesiątkę bańkę na mleko, wlane trochę mleko, śmietana, lodem obłożone i robił lody. Krowy się pasą, on dobrze robił, a my czekaliśmy. On miał tam jedną łyżkę i jak to się mówi, jeszcze dobrze niezrobione (…) . Mówię, myśmy tam ganiali, w piłkę się grało, ale w piłkę to różnie. Albo (…) , jakieś takie szmacianki się zrobiło i tam się kopało. Co, jak nie było co robić, jak nie było co robić, no to każdy z nas jak poczuł, to miał jakiegoś (…) , nożyk czy coś, brało się gałązkę wierzbową i robiło się, zdejmowało się korę i robiło się (…) .
B: (…) ?
O: Tak. (…) tak, żeby tu było pusto, a z cieniutkiej tej wierzby gałązki, robiło się taki (…) na przykład jak do (…) , składało się i (…) .
B: Z tego? Ja wiem, że tam bracia kiedyś mówili o tym, że jakieś (…) się z tego robiło i tam latali (…) .
O: Albo co? Te takie, co rosną po polach czy po miedzach, taki ten czarny bez. Myśmy mówili, że to (…) są. W środku jak się przetnie gałązkę jest białe. To się wydłubywało i robiło się pukawki.
B: I się strzelało?
O: No tak, no tam taka zabawka, jak (…) takie dla dzieci. (…) .
B: Znaczy, większość z tych to pamiętam, a w pikera to pierwszy raz słyszę. Na czym to polegało?
O: W pikera to było tak – była linia, nie wiem, tam ze dwadzieścia metrów. Stał kij zatemperowany (…) na środku i (…) to jak do baseballa. I rzucało się, celowało się w tego kijka. No i tam jak na linii stało tam przykładowo 10 osób, rzucałeś, (…) trzeba było te pałki swoje zabrać i nie dać się złapać temu, kto stał przy tym kijku, że tak powiem. A tamten ze swoim kijem miał złapać. Jak kogoś złapał, no to on się wyzwalał, szedł, ale nie na ten drugi. No takie były tam zabawy. Czy w dwa ognie, czy… Mówię, (…) . Dzieci się spotykały na ulicy, na boisku, a teraz boiska prawie puste. No co, lepiej siąść przy komputerze i…
B: A jakie to były te główne miejsca, gdzie się spotykaliście Państwo za młodu?
O: A tu, gdzie teraz zalewy są za kościołem, to były łąki. Krowy się pasły, no a tak jak się przy (…) wpakowało, to mało co (…) . I tu żeśmy się bawili, a krowy się pasły luzem. To było takie, jak to się mówi wspólne wiejskie. Nie było wydzielone, że to jest moje, to jest moje, tylko do tego i konie, krowy, gęsi. I pamiętam jak gdzieś tam za kościołem, jeszcze te wierzby są, tylko że to teraz wierzby takie płaczące, stare, to tylko namiastka z tego została, ale (…) to pamiętam, to (…) , czyli takie te ścieżki (…) , a starszy kolega przynosił dziesiątkę bańkę na mleko, wlane trochę mleko, śmietana, lodem obłożone i robił lody. Krowy się pasą, on dobrze robił, a my czekaliśmy. On miał tam jedną łyżkę i jak to się mówi, jeszcze dobrze niezrobione (…) . Mówię, myśmy tam ganiali, w piłkę się grało, ale w piłkę to różnie. Albo (…) , jakieś takie szmacianki się zrobiło i tam się kopało. Co, jak nie było co robić, jak nie było co robić, no to każdy z nas jak poczuł, to miał jakiegoś (…) , nożyk czy coś, brało się gałązkę wierzbową i robiło się, zdejmowało się korę i robiło się (…) .
B: (…) ?
O: Tak. (…) tak, żeby tu było pusto, a z cieniutkiej tej wierzby gałązki, robiło się taki (…) na przykład jak do (…) , składało się i (…) .
B: Z tego? Ja wiem, że tam bracia kiedyś mówili o tym, że jakieś (…) się z tego robiło i tam latali (…) .
O: Albo co? Te takie, co rosną po polach czy po miedzach, taki ten czarny bez. Myśmy mówili, że to (…) są. W środku jak się przetnie gałązkę jest białe. To się wydłubywało i robiło się pukawki.
B: I się strzelało?
O: No tak, no tam taka zabawka, jak (…) takie dla dzieci. (…) .
Podobne wpisy
- Opowiada: Jan Siuda - poeta z Mełgwi. Fragment rozmowy - 1.
Temat rozmowy; Krystyna Modrzewska (Mandelbaum), jej losy i powiązania z…
- Opowiada: Jan Mika, Wiesław Woliński. Fragment rozmowy - 7.
Temat rozmowy: Wspomnienia mieszkańców miejscowości Cyganka w gminie Milejów.
- Opowiada: Jan Mika, Wiesław Woliński. Fragment rozmowy - 1.
Temat rozmowy: Wspomnienia mieszkańców miejscowości Cyganka w gminie Milejów.
- Opowiada: Jan Mika, Wiesław Woliński. Fragment rozmowy - 3.
Temat rozmowy: Wspomnienia mieszkańców miejscowości Cyganka w gminie Milejów.